- wtorek, 9 czerwca 2015

List Miłosny










Mówi się że jesteśmy coraz bardziej zabiegani - ciągle trzeba coś załatwić, gdzieś iść, wszystko żeby nie wybiec z obiegu, żeby żyć pełnią życia. Gry planszowe nie należą do rozrywek wpisujących się w taki styl życia - samo rozłożenie gry potrafi potrwać kilka minut, a co dopiero przebrnąć przez kilkunastostronicową instrukcję i rozegrać pełną partyjkę. Kto ma na to czas!? Twórcy gier nie są na szczęście ślepi na zapotrzebowanie zabieganych graczy i w ostatnim czasie projektują sporo produkcji, które stają na przeciw ich oczekiwaniom. Te mikrogry, zwane również fillerami (z ang. gra wypełniacz pomiędzy rozgrywkami w większe tytuły) potrafią dostarczyć rozrywki i emocji porównywalnych do swoich większych braci w nieporównywalnie krótszym czasie, a przy tym są bardzo przenośne. List Miłosny to doskonały przedstawiciel tego gatunku (?) gier, ta wydana w 2012 roku gra karciana (w Polsce wydana przez wydawnictwo Bard) oferuje graczom rozgrywkę będącą mieszanką ryzyka, szczęścia i dedukcji dla 2 - 4 graczy, a wszystko to w 20 minut rozgrywki.

Pudełko zawiera 16 kart postaci, 4 karty pomocy gracza oraz instrukcje. Niewiele, ale czego spodziewać się za 11 zł?

Zasady gry są bardzo proste - w grze bierze udział 16 kart - jedna z nich zostaje odłożona na bok, z reszty natomiast zostaje utworzony stos z którego każdy z graczy zabiera początkowo po 1 karcie. W czasie swojej tury gracz dobiera kartę ze stosu i musi zdecydować, którą z dwóch kart znajdujących się w jego ręce odrzuci pozostawiając ją odkrytą na stole i realizując tym samym zdolność na niej opisaną. W Liście Miłosnym mamy 8 rodzajów kart, każdy z nich dysponuje unikalną zdolnością oraz numerem, który określa siłę. Niektóre karty pozwalają nam obejrzeć rękę przeciwnika, inne zmusić go do wymiany swojej ręki, a jeszcze inne na przykład porównać karty, sprawiając że gracz z kartą o niższym numerze odpada z rozgrywki. Rozgrywka podzielona jest na rundy, w trakcie której zadaniem graczy jest wyeliminowanie za pomocą umiejętnego wykorzystywania zdolności kart pozostałych graczy. Jeżeli pod koniec rundy więcej niż jeden gracz zostanie w grze, następuje porównanie rąk graczy i osoba z kartą o większej sile wygrywa rundę. Szczerze mówiąc to nie jestem pewien, czy nie przedstawiłem zasad trudniejszymi niż są w rzeczywistości, generalnie gra w której do dyspozycji graczy jest 16 kart, nie może być skomplikowana i List Miłosny na pewno taki nie jest.

Na karcie pomocy gracza możemy zobaczyć liczność kart występujących w grze, z racji że odrzucone karty zostają odkryte na stole pozwala to nam jak przewidzieć jaką kartą dysponuje przeciwnik.

List Miłosny w związku z różnorodnością kart i ich zdolnościami dostarcza bardzo dużo emocji. Praktycznie każda karta, poczynając od występującej najczęściej w grze Strażniczki, pozwala na uzyskanie informacji o ręce przeciwnika, bądź też jego natychmiastowe wyeliminowanie. Poprawne odgadnięcie ręki oponenta za pomocą Strażniczki w pierwszej turze rundy, dostarcza niesamowitej (w przypadku mojej grupy graczy zawsze musi paść na początku próba odgadnięcia Barona - na pewno każda inna grupa ma swoje typowe zagrania) satysfakcji i pozwala nam się poczuć geniuszami dedukcji. Dzięki kartom takim jak Hrabina w grze mamy również możliwości blefu, możemy starać się aby inni myśleli, że mamy Króla lub Księcia, kiedy w istocie takiej karty nie posiadamy. Generalnie możliwych sposobów na wyeliminowanie przeciwników jest sporo, w ciągu pierwszych kilku rund na pewno każdy sam zorientuje się jak należy grać aby wygrać, gra ta jednak w bardzo dużym stopniu zależy od szczęścia i od karty którą dociągniemy w swojej turze, więc ciężko jest tutaj mówić o większej taktyce czy strategii. Mimo tak ograniczonej puli kart, dzięki dużej losowości kolejne rundy mają bardzo zróżnicowany przebieg więc gra nie nudzi się za szybko, dodatkowym smaczkiem jest ta jedna odłożona karta, nie biorącą udziału w rozgrywce, która zawsze wprowadza jakąś niepewność i zaciemnia nam pełny obraz gry aż do samego końca kiedy praktycznie wszystkie karty leżą odkryte na stole. Pojedyncza runda rozgrywki potrafi zamknąć się w minucie, a nawet przy wolno grających graczach nie powinna zająć więcej niż 5 minut. Takich rund możemy rozegrać ile nam się żywnie podoba, jestem przekonany że na jednej się nigdy nie skończy. Na dwóch graczy moim zdaniem List Miłosny spisuje się kiepsko i na pewno nie kupowałbym tej gry z myślą o grze w takim wariancie. Są dużo lepsze fillery na taką liczbę graczy choćby opisywane przeze mnie Na Grzyby (recenzja tutaj), jednak w gronie 3 i 4 graczy List Miłosny sprawdza się już doskonale.

W grze moim zdaniem brakuje znaczników pozwalających zaznaczać ile rund kto wygrał, ja wyposażyłem się znaczniki ze sklepu http://fabryka-planszowek.pl

Co do samego wydania gry ciężko mieć jakieś zastrzeżenia, chciałoby się żeby gra która liczy 20 kart kosztowała w granicach 10 zł i w praktyce przy większym nagimnastykowaniu się można tę grę za tyle zakupić (ceny wahają się od 11 do 18 zł). Grafiki na kartach prezentują się bardzo ładnie a karty są przyzwoitej jakości, jednak w związku z dużą ilością tasowania w grze szybko się niszczą. W grze za 11 zł nie jest to szczególnym problemem, karty się zużyją - można kupić nowy egzemplarz. List Miłosny został wyposażony w poręczną instrukcję, która przedstawia nam wszystkie postacie oraz daje nam rys fabularny gry. Ja szczerze mówiąc nie przykładam zbyt wielkiej uwagi do fabuły tej gry, wiem że za tymi wszystkimi numerkami, blefowaniem i emocjami kryje się fabuła o walce o względy księżniczki. Znajdą się na pewno fani tematu tej gry, ja akurat nie uważam żeby jego znajomość była potrzebna by czerpać pełną przyjemność z rozgrywki. Wydaje mi się, że szczególnie w świecie gry ciężko odnaleźć się jest mężczyznom - listy miłosne, służba, księżniczka, zamki - to zdecydowanie nie dla mnie. Mechanika Listu Miłosnego na tyle broni się sama, że w internecie można spotkać liczne przeróbki tej gry z bohaterami z popularnych seriali, w sprzedaży jest nawet gra Loot Letter, będąca adaptacją Listu Miłosnego w świecie Munchkina. Jedyne czego brakuje w polskim wydaniu Listu Miłosnego to moim zdaniem znaczniki przyznawane za wygranie rundy, oczywiście do tego celu można użyć cukierków czy znaczników z jakiejś innej planszówki (albo wykombinować sobie klimatyczne serduszka - ja tak zrobiłem, polecam). Użycie znaczników pozwala w lepszy sposób kontrolować poczynania na stole i śledzić, który gracz obecnie prowadzi w liczbie wygranych rund i skupiać swoje akcje właśnie na tym graczu zostrzając tym samym trochę rywalizację.

Gra potrzebuje minimalnej przestrzeni do rozgrywki, nie ma na świecie miejsca w którym nie można by rozegrać partyjki Listu Miłosnego!

Nie będę tutaj oryginalny jeśli powiem że List Miłosny to absolutny must have. Jeżeli za kryterium oceny gier brać stosunek ilości rozrywki jaką dostarcza gra do jej ceny List Miłosny prawdopodobnie nie miałby sobie równych. Jest to gra która sprawdzi się na każdej imprezie, w każdym towarzystwie, niezależnie czy mamy do czynienia z wytrawnymi graczami czy z absolutnymi początkującymi. Gra nie zajmuje dużo miejsca, sprawdzi się więc idealnie jako partner w podróży, mój egzemplarz zwiedził już ze mną kawałek świata i nie zanosi się żeby na dłużej osiadł na półce. Zrozumienie zasad nie powinno przysporzyć problemu nikomu, a satysfakcja i emocje jaka dostarcza gra są niewspółmierne do kosztu wtajemniczenia w grę. Czy List Miłosny ma minusy? Cóż, nie wyobrażam sobie grać w niego dzień w dzień, gra praktycznie w całości oparta jest na szczęściu, a i tematyka nie należy do moich ulubionych. Nie będę na siłę się jednak czepiał, wiadomo że gra ta to filler mający dostarczyć rozrywki szybko, łatwo i przyjemnie i z tego wywiązuje się wprost doskonale.

Ocena: 8/10

Plusy:
- Stosunek ilości rozrywki do ceny
- Duża ilość emocji, decyzji
- Pozwala poczuć się mistrzem dedukcji

Minusy:
- Mało przekonujący temat

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz